W poniedziałek o godzinie ósmej rano Angelika postanawia pójść do pracy. Cały burzliwy weekend przyniósł jej wiele powodów do przemyśleń.
Angelika bierze do jednej ręki gazetę a do drugiej kubek pełen kawy. Łyk ponawia kolejnym, aby mieć pewność, że smakuje. Gazeta wydaje się być miła w dotyku, przyrównuje to uczucie do smaku porannej kawy, który jest rozkoszą dla jej podniebienia. Poranne wiadomości nie przynoszą nic pozytywnego. Po przeczytaniu informacji o śmierci pewnego tybetańskiego mnicha, czekającego w Bytomiu na tramwaj, jej oblicze pochmurnieje.
Czyż nie rodzimy się po to by umrzeć? - zadając sobie to pytanie obleka szyję grubym wełnianym szalem w kwieciste wzory.
Teraz już wie, że nawet mnisi muszą czasem jeździć tramwajem.
Angelika wychodzi do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz